Życie

sobota, 29 września 2018

Urokliwa Manarola


Manarola to drugie w kolejności ( od La Spezii) miasteczko w Parku Narodowym Cinque Terre. Wyglądem przypomina Riomaggiore. Jest podobnie rozmieszczone, pomiędzy skałkami schodzącymi wprost do morza.
Manarola została założona  przez mieszkańców rzymskiej osady Volastra, którzy  migrowali w stronę morza aby móc eksploatować swoje zasoby. Od strony lądu bardzo ciężko było tu dotrzeć, a od strony morza stosunkowo łatwo było odeprzeć ataki piratów. Nie wyjaśnionym jest do końca skąd pochodzi nazwa miasteczka. Prawdopodobnie powstała od łacińskiego "Manium arula". Co oznacza "mały ołtarz poświęcony Mani"- rzymskim bożkom domowym. 
Po wybudowaniu pod koniec XIX w.połączenia kolejowego nadmorskich miasteczek z La Spezia, Manarola zaczęła się powolutku przekształcać w miejscowość turystyczną.


Manarola ,stacja kolejowa

Po wyjściu z pociągu Manarola wita nas własnie tak...
Z dworca do centrum miasteczka prowadzi tunel. Niestety nie jest on już tak ładny jak ten w Riomaggiore. Podobno podczas wojny szukano w nim schronienia podczas bombardowań.
Samo miasteczko jest jakby otulone okolicznymi winnicami i gajami oliwnymi.


Winnice okalające Manarola

Jest tu kilka szlaków turystycznych. Część z nich jest oczywiście płatnych. Często niestety niektóre  szlaki są zamknięte z powodu remontów.
Ja wybrałam szlak panoramiczny. Można nim obejść część Manarola, lub pójść aż do osady Volastra.




Manarola szczyci się kilkoma winnicami, które produkują lokalne wino i nalewki. Przy głównej drodze znajduje się  sklep-bar-winnica "Burasca" z możliwością degustacji win własnej produkcji .


Burasca winnica z Manarola

Miejsce mnie wręcz przyciągnęło. Musiałam wejść na degustację. Wybór win i nalewek jest dość duży. Niestety nie jest najtaniej, ale jak smacznie...



Na dachu tegoż przybytku zobaczyłam skrzynki z winogronami. Nie obyło się więc bez pytań do właścicieli o zastosowanie tych winogron? Okazało się, że winogrona te mają się tam suszyć przez około 2 miesiące... Aby później dopiero być poddanym dalszej obróbce. Powstanie z nich Sciacchetra. Bardzo znane wino o żółto-złotym kolorze, polecanym do serów i ciast.
W Manarola możemy odwiedzić jeszcze inne winiarnie, sklepy, restauracje z lokalnymi produktami, których jest tutaj naprawdę sporo.
Idąc główną ulicą miasta w stronę morza, słychać szum rzeki. To rzeka Groppo, która obecnie płynie pod miastem, a konkretnie pod jego głównymi ulicami.
W górze miasteczka znajduje się zabytkowy kościół San Lorenzo,wybudowany w 1338 roku.



Manarola- kościół San Lorenzo


Przed kościołem jest plac i dzwonnica, która prawdopodobnie w przeszłości miała zastosowanie obronne. Z placu roztacza się piękny widok na miasteczko i na okoliczne winnice.


To tu jest Szopka Bozonarodzeniowa

Właśnie w tym miejscu od 8 grudnia każdego roku, już od ponad 30 lat, ludzie przychodzą oglądać Szopkę Bożonarodzeniową. Jest ona rozmieszczona pomiędzy krzakami winogron. Część elementów pozostaje na cały rok, część dostawiana jest zimą. Autorem tej największej na Świecie oświetlonej Szopki z postaciami naturalnych rozmiarów jest Mario Andreoli.
Schodząc główną drogą w kierunku morza obejrzymy część historii tego miejsca przedstawioną na starych zdjęciach.



Manarola nie posiada typowej plaży. Ludzi opalających się lub pluszczących się w morzu możemy spotkać na każdej skałce wzdłuż wybrzeża. Woda jest pięknie niebieska i wręcz przeźroczysta.



Do Manarola można dotrzeć pociągiem (z La Spezii to 10 minut) lub samochodem, lub stateczkiem. Dobre połączenie morskie jest ze wszystkimi miasteczkami w Parku i z La Spezia.
Mam nadzieję, że spodobało Wam się to miasteczko i że zachęciłam Was do odwiedzenie go. 

czwartek, 27 września 2018

Państwo dialektów


Ktoś się mnie spytał z przerażeniem ile tych języków we Włoszech jest? 

Odpowiedź niestety nie jest taka prosta...
Ogólnie język jest jeden- włoski, ale dialektów od liku.

Skąd te dialekty? Zacznijmy od dawniejszych czasów.
Kiedy upadło Zachodnie Cesarstwo Rzymskie, a na teren Włoch przybyły tzw."ludy barbarzyńskie". Każdy region Włoch, a nawet poszczególne miasteczka zaczęły żyć "własnym życiem" prawie się ze sobą nie kontaktując. W tej sytuacji również łacina, która wiele wieków wcześniej powstała we Włoszech , rozpadła się na wiele różnych języków. W ten sposób narodziły się włoskie dialekty.

Dialekty włoskie, czyli różne lokalne dialekty do dziś są językową rzeczywistością. Są właściwie odrębnymi językami z własną struktura gramatyczną, słownictwem, historią  a nawet literaturą.
Nawet je sklasyfikowano. Są dialekty np. północne, toskańskie itd. W każdym z tych dialektów są poszczególne, przypisane wręcz miastom np. wenecki, florencki, neapolitański, sycylijski.
Różne źródła podają, że dialektów we Włoszech jest ponad 100.
Na szczęście dialektami posługują się w obecnej chwili zazwyczaj osoby starsze. Reszta społeczeństwa zna dialekty, ale na co dzień posługuje się językiem urzędowym, czyli włoskim.

Te dialekty czasem stwarzają śmieszne sytuacje.
Kiedyś poznałam Polkę, która przez kilka lat pracowała w wiosce pod Neapolem. Później przyjechała do La Spezii. Spotkałyśmy się w sklepie. Kupowała kilka rzeczy. Słuchałam i za żadne skarby nie mogłam zrozumieć co ona próbuje powiedzieć po włosku? Okazało się, że wszyscy tam gdzie pracowała mówili dialektem i ona właśnie tego się nauczyła i tylko tym posługiwała.
Gdy pracowałam w hotelowej restauracji jako kelnerka, to czasem odgadywanie co mówią goście hotelowi było nie lada wyczynem. Niby wszyscy po włosku...a akcenty, słowa tak różne. Najlepsze było to, że szefową była kobieta z Sycylii, a główny kucharz był z Neapolu. Oj jak oni zaczynali dyskutować... hmm... dla mnie brzmiało jak "chiński". To po prostu były różne języki.
O dziwo rodowici włosi jakoś są w większości w stanie zrozumieć wzajemnie te różne dialekty?
Oczywiście miejscowość w której mieszkam też ma swój dialekt. Większość słów i w tym dialekcie zupełnie się różni od języka włoskiego.
Dla przykładu:
Dziecko-Bambino (po włosku)-Fante (dialekt ze spezii)
Brat-Fratello-Fre
Jabłko-Mela-Pomo
A całe zdania brzmią jeszcze ciekawiej:
-Powiedziałem Ci, osiem uncji kalmarów (polski)
-Ti ho detto, otto etti di totanetti (włoski)
-Ato ito oto eti de totaneti (spezia)

Na całe szczęście we wszystkich sklepach, pocztach, bankach, restauracjach w prawie całych Włoszech używa się po prostu języka włoskiego. Uff...
Także będąc turystą i znając tylko kilka słów po włosku na pewno się porozumiecie. Przecież włosi też bardzo gestykulują, a to bardzo pomaga w porozumiewaniu się.


poniedziałek, 24 września 2018

Tawerna Myśliwych


Tym razem połączyliśmy mini podróż z dogodzeniem naszym podniebieniom. 
Z La Spezii wyruszyliśmy w stronę Rocchette di Vara. Po około godzinnej jeździe zaparkowaliśmy samochód przed "Trattoria dei Cacciatori" w Casoni. 
Trattoria to w języku polskim po prostu tawerna. Trattoria to zazwyczaj restauracja rodzinna. Nie ma tutaj przepychu. Można się w nich poczuć jak na rodzinnym "obiedzie u cioci". Trattorie w większości  używają produktów z własnych warzywniaków i zagród.
Okolice Casoni to tereny polowań, głównie na dziki. Jednak to także raj dla grzybiarzy.
W dużej mierze więc na obiad przychodzą właśnie ludzie po polowaniach, lub po grzybobraniu.
Przed wejściem znajdują się ławeczki na których można usiąść i rozkoszować się wspaniałym widokiem na góry. Z boku znajduje się ogrodzony teren z miejscem do zabawy dla dzieci.



Musicie wiedzieć, że tutaj menu jest zawsze takie samo. Z malutkimi tylko wyjątkami. Także jadąc do tawerny, już wiadomo co się będzie jadło. Na stołach czeka na nas przekąska. Są to wędliny i warzywa w occie winnym. Obsługa jest przemiła. Wszyscy to jedna rodzina i to już kolejne pokolenie prowadzące ten lokal. Oprócz podawania dań i zmieniania talerzy są zawsze skorzy do rozmowy. A mimo tych chwil zatrzymywania się przy każdym stoliku i rozmowy obsługa jest bardzo sprawna.
Pierwszą potrawą jest polenta (co to jest polenta,napiszę w osobnym poście) podana z sosem pomidorowym i sosem z dzika. Tak, tak tutaj zjemy potrawy z dzika. Wszystko jest podawane na półmiskach (wielkość uzależniona od osób przy stole) i dopiero każdy sam nakłada sobie na talerz tyle ile uważa za stosowne. Porcje są jednak naprawdę duże. Jeśli tylko sobie życzymy podadzą nam także wątróbki z dzika.



Po tych delicjach przychodzi czas na ravioli. To kolejne danie które rozpływa się w ustach.  Mimo, że ciasto jest dość grube smak jest fantastyczny.



W tym miejscu ja już byłam naprawdę najedzona. A to przecież nie koniec obiadu...
Kolejno znalazły się u nas na stole dwa półmiski. Jeden z pieczonymi- kurczakiem i królikiem z frytkami.



A drugi półmisek z mięskiem z dzika...



Na koniec podano nam ser, własnego wyrobu i owoce i ciasto... Byliśmy już naprawdę mocno najedzeni i obawialiśmy się czy damy radę przejść którykolwiek z okolicznych szlaków. Zaproponowano nam więc przy barze "coś" na lepsze trawienie.



Czyli różową Grappa (włoski napój alkoholowy) własnego wyrobu oczywiście i Limoncino (włoski likier cytrynowy). 
Za wszystko zapłaciliśmy naprawdę przystępną cenę.
Podsumowując "Trattoria dei Cacciatori" zasługuje na odwiedzenie. Jedzenie "domowe", świeże i bardzo smaczne. No i po lub przed jedzeniem możliwość przejścia którymś ze szlaków.
No i te widoki...




piątek, 21 września 2018

Rio..rio...Riomaggiore


Riomaggiore to, od strony La Spezii, pierwsze z miasteczek w Parku Narodowym Cinque Terre.
Wystarczy  w La Spezii wsiąść w pociąg podmiejski i po 7 minutach wysiadamy na stacji Riomaggiore. Bilet kosztuje około 4 Euro. Prawie cała droga pociągiem przebiega tunelami, aż nagle po lewej stronie ukazuje się niebieska tafla morza .
Pierwsze wzmianki o tym miasteczku pojawiły się w 1251 roku. Na początku była tu tylko malutka wioska rybacka.
Teraz jest to przepiękne miasteczko, położone na kamienistym zboczu które wżyna się w morze Liguryjskie.
W Riomaggiore znajduje się jeden z najsłynniejszych szlaków-Via dell"Amore. Łączy on Riomaggiore z Manarola. Niestety po osunięciu się ziemi w 2012 roku szlak jest obecnie zamknięty do odwołania. Rozmawiałam z panią w informacji i niestety nie wiadomo kiedy będzie na nowo udostępniony....



Ja skierowałam więc kroki w drugą stronę i z dworca poszłam kamienistym szlakiem wzdłuż morza,aby dotrzeć do starego centrum miasteczka. Szlak jest króciutki, ale bardzo malowniczy. Jak widać można robić wiele rzeczy w jednym miejscu...spacerować, robić zdjęci czy nawet opalać się.



Wiadomo wszystkim, że we Włoszech pranie suszy się zawsze między domami. Nie mogłam sobie odmówić wstawienia tego zdjęcia, bo jeszcze nie udało mi się nigdzie spotkać- prania z widokiem na morze...



No, ale przecież oprócz nas turystów życie codzienne musi się toczyć.
Szlak prowadził dalej w kierunku miasteczka. Bardzo wąziutkimi uliczkami dotarłam do górnej części Riomaggiore.



To tutaj znajduje się kościół św. Jana Chrzciciela. Został on wybudowany w 1340 roku na zlecenie biskupa Luni Antonio Fieschi.
Nad miasteczkiem góruje zamek. Budowę zamku w 1260 roku rozpoczął markiz Turcotti.



Początkowo zamek służył do celów obronnych, później przekształcono go na cmentarz. Obecnie jest wykorzystywany przez lokalną administrację jako sale konferencyjne i centrum kulturalne. Można go również zwiedzać. Na tyłach zamku jest taras widokowy.
Z górnej części miasteczka, już spokojnie główną droga zaczęłam schodzić w kierunku najstarszych zabudowań, no i morza. Wzdłuż drogi jest ogromna ilość  sklepów, restauracyjek, barów. Możemy spotkać nawet takie perełki, wyróżnione przez  Michelin! 



Droga trwa kilka minut,choć chcąc zobaczyć i zajrzeć do każdego sklepiku i baru, może się stanowczo wydłużyć. Wreszcie doszłam do morza. Droga wręcz wchodzi w morze i służy rybakom do sprowadzania łodzi .



To właśnie z tego miejsca widać najlepiej piękno Riomaggiore. Domy, które prawie "schodzą" do samego morza, skalisty brzeg, a nad miasteczkiem winnice.
Ale jest jeszcze dalszy szlak.



Prowadzi on do malutkiej plaży. Dzięki temu, że dno i plaża są kamieniste woda jest tu krystalicznie czysta.




To już właściwie koniec mojego zwiedzania. Podsumowując... warto, naprawdę warto wpisać Riomaggiore na listę miejsc do odwiedzenia. Tak malutka miejscowość, a oferuje tak dużo atrakcji. Są szlaki turystyczne, dobre jedzenie, plaże a nawet możliwość nurkowania...
Należy pamiętać, że część szlaków w Parku Narodowym Cinque Terre jest płatne. Można zakupić na dworcu w La Spezii "Cinque Terre Card", która upoważnia do wielu zniżek i wejść na płatne szlaki/ścieżki.


Ja oczywiście musiałam wypić cappuccino i podelektować się pięknymi widokami.
A na sam koniec jeszcze jedno zaskoczenie. Tunel prowadzący z zabytkowego centrum na stację kolejową jest wyłożony różnego rodzaju mozaikami i wygląda bardzo interesująco.



 Ja tu zapewne jeszcze wrócę. Może zimą, aby zobaczyć miasteczko z jeszcze innej perspektywy? Bez tłumów turystów i morzem w "zimniejszym" kolorze...

poniedziałek, 17 września 2018

Ryżowe Włochy


Zdziwię Was,ale nie zacznę od makaronu...będzie o ryżu.

Według niektórych źródeł najstarsze odmiany ryżu pojawiły się na zboczach Himalajów już ponad 15000 lat temu. Ryż do Europy dotarł najprawdopodobniej z inwazją arabską w VIII wieku. A w XI wieku trafił na Sycylię i natychmiast przypadł do gustu mieszkańcom. Pierwsze wzmianki o uprawie ryżu we Włoszech pochodzą z 1300 r. Pewnym jest, że kontrolowana uprawa ryżu rozpoczęła się w XV wieku. Cystersi z Lucedio  dostrzegli, że ryż fantastycznie rośnie na podmokłych terenach doliny Padu. Od tamtej pory uprawa ryżu we Włoszech ciągle się rozwijała. Dziś Włochy są największym europejskim dostawcą ryżu!
Regionami gdzie uprawia się najwięcej ryżu jest Lombardia i Piemont. Włosi zastosowali swój własny podział odmian ryżu według wielkości ziaren. I tak mamy:

Ryż comune- to prawie okrągłe, małe ziarenka które mocno nasiąkają i pęcznieją podczas gotowania. Dlatego najczęściej używa się go do zup, deserów ryżowych, krokietów i timballi. Gatunki comune to- Balilla, Orginario, Elio.

Ryż semifino- to okrągłe ziarenka, średniej długości. Wskazany do przygotowywania zup, przystawek , timballi. Gatunki semifino to- Rosa Marchetti, Vialone Nano, Padano.

Ryż fino- to zwężone i bardziej podłużne ziarenka. Nadaje się jako dodatek do zup, ale i sałatek z ryżu na zimno, używany również do risotto. Znane gatunki ryżu fino to- Ribe, Sant'Andrea, Vialone.

Ryż superfino-ma długie i grube ziarenka.Jest najsłynniejszą odmianą.Nadaje się wyśmienicie do słynnych włoskich risotto.Gatunki w tej grupie to- Arborio, Roma i Baldo.

Odmian risotta jest sporo. Właściwie włosi doszli do perfekcji i ryż gotują ze wszystkim.
Ja kucharzem zawodowym nie jestem. Ba nie jestem włoszką. Przepisy na risotto mam od zaprzyjaźnionych osób.

Chyba najsłynniejszym jest risotto alla milanese.
Na 2 osoby potrzebujemy: ryż Arborio- 160 gr., masło- 60 gr, pół białej cebuli, niecały litr bulionu warzywnego, wino białe- 20 gr., parmezan, sól no i oczywiście "nitki"szafranu około pół łyżeczki.
Z podpowiedzi znajomej szafran warto trochę wcześniej zalać wodą(tak żeby go przykryć). Odda wówczas swój fantastyczny kolor i risotto będzie intensywnie żółte. 
Zaczynamy od roztopienia w garnku połowy potrzebnej ilości masła. Szklimy na nim cebulę wcześniej pokrojoną w drobną kostkę. Dodajemy suchy ryż. Ciągle mieszamy. Ryż musi się delikatnie "zeszklić". Wówczas dodajemy wino i mieszając odparowujemy. Na "ogniu" w drugim garnku powinien się ciągle podgrzewać bulion warzywny, który w tym momencie po łyżce (wazowej), zaczynamy dodawać do ryżu. Cała sztuka polega na ciągłym mieszaniu i w momencie gdy widzimy że płyn odparował, dodajemy kolejną łyżkę. Ryż po około 20 min.powinien być już wystarczająco miękki. 5 min. przed końcem gotowania dodajemy szafran razem z woda w której był. Dobrze mieszamy. Po zdjęciu z "ognia" dodajemy sól, resztę masła i parmezan. Mieszamy i na 2-3 min. przykrywamy pokrywką. Rozkładamy na talerze i danie gotowe.

Ja jednak rozkochałam się w risotto z suszonymi grzybami.
Zakupiłam ryż...


Ryż Arborio

Ja przywożę grzyby suszone zawsze z Polski. Nasze prawdziwki i podgrzybki smakują mi najlepiej. Inne dodatki zakupiłam oczywiście tutaj.



Pół cebulki pokroiłam w drobniutką kostkę. W garnku rozpuściłam połowę potrzebnego  masła( ok.25 gr.) i zeszkliłam na nim cebulę. Dodałam odciśnięte i grubo pokrojone grzyby. Troszkę przecedzonej wody z grzybów dodałam do około litra gorącego bulionu warzywnego. Zawsze mam zrobiony i zamrożony bulion, właśnie na takie okazje. Właściwie razem z grzybami dodaję też suchy ryż. Mieszam wszystko przez jakieś 2-3 minuty, aż ryż lekko się zeszkli. Wówczas zaczynam po łyżce (wazowej) powolutku dodawać bulion. Właściwie cały czas mieszam. Jak tylko bulion "wsiąknie" w ryż dodaję kolejną łyżkę. Po około 20 min , gdy ryż jest wystarczająco miękki zdejmuję z "ognia". Wówczas solę i dodaję parmezan.Mieszam i danie gotowe!



Mam nadzieję, że zachęciłam Was do przygotowania własnoręcznie risotta. 
A jeśli będziecie we Włoszech koniecznie spróbujcie risotto w którejś z restauracyjek...
Smacznego.

czwartek, 13 września 2018

Miłość kobiety,a powstanie góry?


Ostatnio szlak powiódł nas do prowincji Lukka, czyli region Toskanii. Ale nie będzie o żadnej miejscowości...
Wyruszyliśmy  z La Spezii i po około godzinnej podróży dojechaliśmy do Minucciano i dalej do schroniska Val Serenaia (1100 m n.p.m.). Samochód zostawiliśmy na parkingu i odszukaliśmy nasz szlak.


Początek szlaku na Orto di Donna

Szlak nr.180 prowadzi do schroniska na Orto di Donna. Szlak jest średniej trudności, ale końcowe podejście jest  dość ciężkie. Szczególną uwagę trzeba zwrócić przy podejściu jesienią. Liście plus deszcze stanowią dodatkowe utrudnienie. Szlak jest przepiękny i widoki po wyjściu z lasu wręcz cudowne.


Widoki na szlaku na Orto di Donna

Orto di donna jest miejscem położonym pomiędzy szczytami gór- Grondilice (1808m n.p.m.), Tambura(1890 m n.p.m.), Contrario (1788 m n.p.m.), Cavallo (1888 m n.p.m.), Pisanino (1947 m n.p.m.) i Pizzo di Uccello(1781 m n.p.m.). Orto di Donna znajduje się na wysokości 1500 m n.p.m. i jest idealną bazą do dalszych szlaków które prowadzą na okoliczne szczyty. Część z nich jest szlakami turystycznymi, część wspinaczkowymi.
Schronisko "Orto di Donna" oferuje noclegi. Jest tutaj również restauracja i bar.


Kawka przy schronisku

Oczywiście musieliśmy wypić kawkę mając w zasięgu wzroku tak piękne widoki...


 My tym razem zdecydowaliśmy się na wejście tylko na Orto di Donna. Wiosną przyszłego roku pewnie wybierzemy się znowu tutaj i podejmiemy się wejścia na któryś ze szczytów.
Rozmawialiśmy z pracownikami schroniska czy jest jakaś możliwość wejścia tutaj z dziećmi.Dowiedzieliśmy się , że do schroniska prowadzi droga! Postanowiliśmy więc sprawdzić ją schodząc. Droga prowadzi pomiędzy kopalnią wydobywającą marmur. Przypuszczam więc, że jest dostępna w niedzielę . Cała droga prowadzi przez otwartą przestrzeń. Plusem są magiczne widoki. Minusem lekka monotonia i słońce które potrafi naprawdę mocno przygrzewać. My na pewno preferujemy szlaki (nr.180 czy nr.178), no ale one mogą być dość trudne dla dzieci.


Oczywiście i o tym miejscu jest opowiadana pewna legenda...Konkretnie o szczycie Pisanino,czyli najwyższym z Alp Apuańskich (choć tak naprawdę to Apeniny, nie Alpy).
Legenda zaczyna się w czasach bardzo, bardzo dawnych .... Miasta walczyły pomiędzy sobą i jedynym miejsce gdzie nie było walk, były góry. Pisa również była oblegana przez wrogie wojska i było już pewne że się podda. Ludzie uciekali z miasta i również Książę ze swym synem przebrali się za zwykłych mieszczan, postanowili uciec i ukryć się w górach. Ojciec został zabity podczas ucieczki. Syn został zraniony ale udało mu się uciec. Dotarł do niewielkiej wioski, do domu pasterza i jego córki. Córce bardzo przypadł do serca młody człowiek. Starała się wyleczyć go ziołami z lasu. Młody książę nigdy nie wyjawił swego imienia, więc zwano go Pisanino... Pomimo leczenia, książę umiarł.
Dziewczyna bardzo rozpaczała po śmierci swojej sympatii. Pochowano go w górach a córka pasterza chodziła tam codziennie i płakała, płakała... Płakała za miłością, za przyjaźnią, ze złości na wojny. Jej łzy zamieniały się w kamienie i głazy... i utworzyły szczyt górski zwany później Pisanino.
Do dziś o kryształach znalezionych przy wydobywaniu marmuru mówi się, że są to łzy dziewczyny...

Podsumowując, jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej mini podróży. Jeśli ktoś decyduje się na wejście tylko na Orto di Donna to szlakiem nr.180 jest to około 1,5 godz.wejście i prawie tyle samo zejście. Wydaje się dobrym rozwiązaniem wejście tutaj, nocleg w schronisku i na drugi dzień dalsze wejście na któryś ze szczytów. Ale to sprawdzimy już w przyszłym roku... i oczywiście opowiem o tym.


poniedziałek, 10 września 2018

Liguryjskie przysmaki.


Zawsze, gdziekolwiek jestem szukam sklepików z lokalną żywnością. Nie są to zazwyczaj najtańsze sklepy, ale raczej zawsze pewne że znajdziemy tam coś naprawdę smacznego.
Wiadomo, że Włochy słyną z oliwy z oliwek, makaronu, pesto etc. Ba co region to inne lokalne przysmaki.
W Porto Venere jest taki sklepik na ulicy Capellini 95


Sklepik z lokalną żywnością.

Znajdziemy tutaj kilka odmian oliwy z oliwek.Jest Oliwa z regionu 5 Terre,  Levante, Ponente... Oliwka z oliwek jest wystawiona na talerzach do spróbowania. Możemy spróbować która smakuje nam najlepiej i którą chcemy zakupić. Oliwa rozlewana jest na miejscu do butelek.


Degustacja różnych rodzajów oliwki z oliwek 

Możemy wybrać także jedną z oliw smakowych np. z rozmarynem, peperoncino. 
Są również do zakupienia inne przysmaki- suszone pomidory w różnych zalewach(uwielbiam), oliwki z nadzieniami, anchois również w różnych zalewach i z różnymi dodatkami. Wybór jest naprawdę ogromny.

Różne przysmaki:oliwki,suszone pomidory w zalewach.

W sklepiku oprócz jedzenia jest duży wybór rękodzieł z drewna oliwkowego.Są miski, miseczki,deski,łyżki...A wszystko niesamowicie pachnie .



Najlepszy produkt z tego sklepiku zostawiłam na koniec...
To Pesto ich własnego wyrobu. Ja osobiście uwielbiam. Ten smak, ta świeżość, ten zapach bazylii.

Sos genovese-Pesto.

Pesto jest zielonym sosem do makaronu pochodzącym z Genova(Genua). Oryginalny przepis na Pesto zawiera 7 składników- bazylia, oliwa z oliwek, parmezan, pecorino sardo, czosnek, orzeszki piniowe i sól. Oczywiście istnieje wiele odmian Pesto np.czerwone z dodatkiem pomidorów suszonych. Moim zdaniem najlepiej podawać Pesto z tagliolini lub testaroli(produkt z Lunigiana). Na wierzch posypać startym parmezanem i danie gotowe. 
Pesto bez problemu można zrobić samemu w warunkach domowych. Za dawnych czasów sos ten ucierano w marmurowych moździerzach. Obecnie najczęściej jest ucierany mikserem. Jeśli zrobimy więcej sosu, to możemy go przełożyć do słoika i delikatnie od góry zalać oliwką dla lepszej konserwacji.
Właściwie każda rodzina ma troszkę inny przepis na Pesto.Różne proporcje składników, różne dodatki. Niektórzy dodają pół na pół orzeszki piniowe z włoskimi. Niektórzy dla złagodzenia smaku nie dodają czosnku. Wariantów jest naprawdę dużo i każdy pyszny.
Polecam Wam spróbowanie tego liguryjskiego specjału. 
Przy okazji wycieczek, podróży szukajcie takich sklepików z lokalną żywnością. Zawsze warto kupić miejscowe specjały aby później móc rozkoszować się nimi w domu z rodzina i przyjaciółmi.

piątek, 7 września 2018

Porto Venere -bogini, zamek, plaże i pyszne jedzenie.


Wczoraj pogoda dopisała więc spakowałam plecak i ruszyłam do Porto Venere. Do miasteczka prowadzi tylko jedna droga lądowa. Dojechać można autobusem (z La Spezii to około 40 min.), lub samochodem. Można również wybrać drogę morską rejsem wycieczkowym z La Spezii.

Wzdłuż brzegu Porto Venere

Pierwsze wzmianki o tym miasteczku pochodzą z czasów cesarza Antonino Pio z roku 161 n.e
Nazwa pochodzi najprawdopodobniej od świątyni Venus Ericina, która znajdowała się dokładnie na miejscu obecnego kościoła Świętego Piotra. Według legendy bogini narodziła się z piany morskiej właśnie pod tym cyplem.

Podobno miejsce narodzin Bogini

O samym kościółku opowiem innym razem.Wczoraj w Porto Venere odbywała się impreza charytatywna-Celebrity Fight Night, z udziałem światowych gwiazd. Niestety z tego powodu dostęp do kościółka i groty Byrona był zamknięty.
Ja poszłam szlakiem do Zamku Doria,górującego nad Porto Venere.

Castello Doria

Jest to dobrze zachowana twierdza genueńska z około 1161 roku.Widok z tego miejsca jest niesamowity. Sam zamek jest wart zwiedzenia. Można również posiedzieć i odpocząć na placu przed zamkiem w przyjemnym zacienieniu. Szlak na zamek prowadzi schodami i uroczymi, wąskimi uliczkami miasteczka.

Urocze uliczki w Porto Venere

Porto Venere to nie tylko zamek i kościoły. Jest tu pełno sklepików z żywnością-kilometrów 0. Czyli z okolicznych miejsc, wyrabianych w malutkich gospodarstwach,zakładach.Można zakupić różne rodzaje oliwy z oliwek, pesto, makarony, przyprawy....a także produkty z drzewa oliwkowego, z muszli...



Olioteca w Porto Venere

Można krążyć po tych uliczkach bez końca, za każdym rogiem odkrywając cos nowego i zachwycając się pięknem tego miejsca.


Za tym rogiem znajduje się lodziarnia " Lamia". Moim zdaniem najlepsze lody w mieście.Wyśmienite.

Lody z lodziarni Lamia

Oddalając się od "starego" centrum Porto Venere, idąc promenadą wzdłuż morza znajdziemy wiele plaż. Są plaże płatne i nie. Większość jest plaż kamienistych, ale są i piaskowe. Wybierając się w to miejsce warto zabrać ze sobą kostium i po zwiedzeniu atrakcji turystycznych odpocząć opalając się i pluskając w błękitnej wodzie.


Osoby które mnie znają wiedzą, że przez długi czas "kręciłam nosem" na Porto Venere. Pracowałam tutaj co lato i nie miałam czasu zwiedzić tej przepięknej miejscowości. Oglądałam tylko uśmiechniętych ludzi pluskających się w wodzie , a ja w tym czasie pracowałam. Ostatnio wreszcie przyjrzałam się Porto Venere z innej perspektywy i stwierdzam, że jest piękne, zachwycające. Naprawę warto je odwiedzić. Oferuje przepiękne zabytki, cudowne widoki, plaże i czystą wodę. Ma pełne zaplecze sklepików, barów, lodziarni i restauracji. Dobrze zorganizowaną bazę noclegową z hotelami i prywatnymi kwaterami.A nawet pole dla kamperów.
 Jeśli znajdziecie się  we Włoszech, w regionie Liguria, w okolicach La Spezii to odwiedźcie Porto Venere. Naprawdę warto.

poniedziałek, 3 września 2018

Terme,terme-Equi Terme

Wczoraj rano jak wstaliśmy okazało się , ze pogoda jest średnia...ale postanowiliśmy nie zmieniać naszych planów na mini podróż do Equi Terme. 
My jednak nie wybraliśmy się tam na leżakowanie i pluskanie w wodzie tylko na łazikowanie po okolicznych szlakach. Przede wszystkim mieliśmy plan dotarcia do Sanktuarium Madonny Leśnej(Madonna del Bosco).
Szlak jest dosyć stromy i prowadzi lasem. Dotarcie na miejsce zabiera około 40 min.
Szliśmy i zastanawialiśmy się kiedy dotrzemy na miejsce, aż nagle zza drzew zauważyliśmy budynek.

Santuario Madonna del Bosco

Historia przekazywana z pokolenia na pokolenie głosi, że 7 czerwca 1608 roku dwie pasterki zgubiły swoje owce.Szukając ich trafiły w to miejsce, gdzie ukazała im się Madonna.Oczywiście pomogła pastereczkom i poprosiła o wybudowanie w tym miejscu sanktuarium dla niej.

Tablica na Sanktuario Madonna del Bosco.

Nasyciliśmy się  widokami na pobliskie wzniesienia.
W tym miejscu nasz szlak się  kończył i pozostało wrócić tą samą drogą.
Po zejściu na drogę dojazdową zauważyliśmy , że i tam prowadzi szlak turystyczny.Postanowiliśmy choć kawałek nim pójść i sprawdzić dokąd prowadzi.

Szlak turystyczny w Equi terme

Szlak wygląda na bardzo interesujący.Prowadzi wzdłuż rzeki....Na pewno jeszcze tu wrócimy i go przejdziemy w całości.
Tym razem zakończyliśmy nasze łazikowanie na sprawdzeniu jaka jest woda w rzece.Z tej rzeki pobierana jest woda do basenów termalnych.Woda jest o dużej zawartości żelaza i siarki.Jej kolor jest szary a w niektórych miejscach zielonkawy.

Musiałam choć nogi zamoczyć.

Podsumowując,było bardzo interesująco.A może latem przyszłego roku wybierzemy się na termy tutaj?

Basen termalny w Equi Terme