Życie

czwartek, 6 grudnia 2018

Artystyczne Tigelle.


Ja wiem, że bardzo mało piszę o samej miejscowości w której tutaj mieszkam. Składa się na to kilka powodów. Po pierwsze jest to już stosunkowo duże miasteczko i muszę post o nim podzielić na części. Po drugie traktuję właściwie tą miejscowość głównie jako "bazę wypadową", do zwiedzania okolicy. 
Tym razem jednak chciałam Wam napisać o niedużej restauracyjce w samym centrum La Spezii. 
"L'arte Della Tigella" mieści się na ulicy Bartolomeo Fazio  63. Lokal powstał dość niedawno, a już ma sporą liczbę stałych bywalców.



Jak sama nazwa mówi głównie podaję się tutaj tigelle. 
No to, jak zawsze troszkę historii :
Tigelle lub inaczej crescentine to placuszki chlebowe pochodzące z Modeny z regionu Emilia-Romagna. W dawnych czasach ciasto przygotowywało się z mąki, smalcu, wody, mleka, drożdży i odrobiny soli. Wyrobione i wyrośnięte ciasto wkładało się pomiędzy liście np. kasztana a następnie pomiędzy foremki z wypalonej gliny. Foremki lądowały na żarze w dobrze rozgrzanym piecu. Każda foremka miała wzór, który odbijał się na upieczonym placuszku. Zazwyczaj był to "kwiat życia", jako oznaka pomyślności i płodności. Obecnie często smalec w przepisie jest zastępowany olejem z oliwek. A pieczenie następuję w specjalnej aluminiowej ciężkiej patelni, uformowanej na 5 lub 7 placuszków. Oczywiście umieszczanej  na gazie. Patelnia jest dwustronna, czyli podczas pieczenia po prostu odwracamy całość na drugą stronę, aby pieczenie było równomierne.
Gotowe placuszki przekrawa się na pół i przekłada dowolnymi składnikami.

Do restauracyjki trafiliśmy przez przypadek, a że był środek tygodnia, to znaleźliśmy wolne miejsca. Wybraliśmy menu klasyczne. Na stół trafiło 10 sosików i talerz z wędlinami.



W karcie jest wybór sosików i jeśli któryś nam nie odpowiada, można go bez dopłat zamienić na inny. My tak zrobiliśmy z sosem z gorgonzoli. Oboje nie przepadamy, a zamieniliśmy na nasz ulubioną - salsa tonata ( czyli sosik z tuńczyka). Z wędlin jest prosciutto, speck, mortadela i salame. Wszystkie wędlinki bardzo świeże. 



Wreszcie na stół trafiły też tigelle. Gorące i pyszne. Cennik jest stały do danego menu. Ale tigelle są donoszone według uznania- ile chcemy. Oczywiście jednym z sosików, jak na Włochy przystało, musiała być Nutella. Mój mąż wszamał w ramach deseru ostatnią tigelle z tymże kremem czekoladowo-orzechowym.
Nasza biesiada dobiegała końca. Podsumowując- wyszliśmy naprawdę najedzeni, nie płacąc za to majątku. Sam lokal prezentuje się bardzo ładnie.



Jeśli będziecie mieli chęć spróbować tigelle, to zapewne jest to miejsce do którego można się wybrać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz